Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Komedjanci.djvu/151

Ta strona została skorygowana.

nazad? Wszak ledwie kilka tygodni, jakeś mi ją dał i wziął oblig.
— Ja wiem, JW. panie, że to nie termin, ale w takich okolicznościach; miej JW. pan litość nade mną! Dzieci, żona bez chleba! Nie gub mnie!
Zaczął się plątać i bełkotać niezrozumiale, zaklinać, grozić, płakać i prosić.
— Cóż to tak gwałtownie pilnego? — powtórzył hrabia. — A! a! widzę, — dodał, śmiejąc się do rozpuku i biorąc za boki — to zapewne konfiskata Słomnik takiego ci piotra napędziła? Cha, cha!
Nagle przestał się śmiać i gniewny, poważny obrócił się do zdumionego szlachcica.
— Wiedz waćpan, — rzekł — że niczyich pieniędzy nie żądam i nie proszę, a jeżeli czyje biorę, to mu łaskę czynię! Wiele się waćpanu należy?
Spojrzał na Smolińskiego, stojącego u drzwi.
— Zaraz się obliczę — cicho rzekł rządca.
— Proszę natychmiast temu panu wypłacić! — zawołał Dendera dumnie i nakazująco. — Natychmiast, nie odkładając do jutra, w tym momencie! Żegnam waćpana!
To mówiąc, obrócił się obrażony niby, sapiąc i udając gniew ogromny.
Pęczkowski sam nie wiedział, co się z nim działo. Smoliński nie ruszył się z miejsca i mrugał tylko na Pęczkowskiego, to na hrabiego, nierad będąc tej wypłacie.
— Ale niechże się JW. pan nie gniewa — wybąknął szlachcic. — To w pocie czoła zarobione, uciułane, jedyny fundusik moich dziatek...
— Nie wchodzę w nic, — odparł hrabia — nie masz waćpan ufności we mnie, odbierz swoje i idź z Bogiem; ale że i ja nie mam odtąd ufności w panu, więc tę posesyjkę, którą masz ode mnie, proszę zaraz zdać i wynosić się natychmiast!
— JW. panie!
— Ani słowa! Panie Smoliński! proszę mi tu przynieść pieniądze zaraz! Masz pan oblig?