Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Komedjanci.djvu/210

Ta strona została skorygowana.

dy nie zjawił; przyjmę go zimno i ostro. To zuchwalstwo!
Hrabia, dowiedziawszy się o tem, brew marszczył i zdawał się widocznie czegoś niespokojny i kwaśny.
— Miał jechać do stolicy — rzekł — lub zamieszkać w Żytkowie, w Kamieńcu; pocóż tu znowu powraca, to niema sensu! Muszę go zobaczyć i dobrze mu zmyć głowę.
Wtem ktoś począł się rozwodzić szczerze nad dobrodziejstwy, wyświadczonemi przez hrabiego dla Wacława, a stary Dendera odwrócił się chmurny i, jakby przez uczucie skromności, przerwał:
— Nie mówmy o tem, nie warto!
Widocznie był przecież zmieszany i nierad wiadomości.
Wacław w Kudrostawie niełacno oswajał się z obcym domem i ze służebnictwem swojem. Dom też to był oryginalny, jakich i u nas niewiele, choć nam na oryginałach nie zbywa. Państwo podsędkostwo Dębiccy, świeżo zbogaceni, chciwi wnijścia w grono obywatelstwa, łączyli skąpstwo dawne z wystawą, której, wedle ich wyobrażeń, nowy stan wymagał. Przepych ten szlachecki, niesmaczny i śmieszny, zamiast podnosić, poniżał ich jeszcze i wystawiał na szyderstwo, którego się dopatrzeć nie umieli; bo wszystkie urągowiska brali za pochwały, nie dopuszczając myśli, by z nich szydzić się kto ważył.
Gorzki to chleb cudzy, gorzki to dach obcych, choćbyśmy nie z łaski jedli, nie z łaski mieli schronienie, choćby za nie płaciła i nadpłacała praca; zawsze to ciężkie życie najemnika! Tym, którzy nas przypuszczają do swego stołu, do swojego domu, zdaje się często, że żaden wysiłek i poświęcenie nie potrafi opłacić ich wielkiego wyświadczonego nam dobrodziejstwa; a nam widzi się zawsze, że praca nasza więcej jest warta nad płacę. Ciężko jest być sługą, cóż dopiero stanąć na tem stanowisku wątpliwem, co dzieli sługę od ubogiego przyjaciela? Mając do czynienia z ludźmi bez serca, nieustanna się toczy walka: