Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Komedjanci.djvu/228

Ta strona została skorygowana.

żebyś pan był przy dzieciach, musimy wiedzieć, co robisz.
— Pani, — odezwał się Wacław, przywiedziony do niecierpliwości, otwierając drzwi — obowiązany jestem synom jej dawać lekcje muzyki i nic więcej; Bawić państwa w salonie i służyć im w inny sposób nie mogę i nie będę. Jeśliście państwo nie radzi ze mnie, w każdej chwili dom ich opuścić jestem gotów...
To powiedziawszy, oburzony, widząc, że pani oczyma tylko przewracała i oddalała się milcząca, zamknął drzwi i siadł drogie rozpatrywać papiery.
W salonie niewysłowione poruszenie; gdy jejmość przyszła z odpowiedzią nauczyciela, po długich rozprawach, w których się Dębicka odgrażała, Dębicki ją hamował, a dzieci podsłuchiwały, po trzy razy ponowionej kłótni stanęło na tem, żeby wszystko darować, zapomnieć i nazajutrz nic już nie wspominać o wczorajszym wypadku.


Na ulotnych kartkach brudnego papieru, pismem niewyraźnem, śpiesznem ale pięknem, nakreślone było jakieś opowiadanie. Niepoliczbowane kartki, rozrzucone, pogniecione, bez porządku, ciąg przecież jakiś widocznie stanowiły. Oprócz tych papierów, dość gruby zwitek tworzących, ostatniej po matce spuścizny, znalazł Wacław metryki, świadectwa, paszporta i różne dowody pochodzenia swego, w urzędowych wyciągach.
Jak piorunem raziły go te wyraźne wskazówki, przekonywające, że był synem Henryka Dendery, a synowcem hrabiego Zygmunta.
Historji całej biednego wygnańca, żony jego i sieroty dowiemy się z następujących notat, które częstemi łzami obmyte, w srogiej boleści pisane, z bijącem sercem, z rozpaloną głową czytał Wacław,