Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Komedjanci.djvu/231

Ta strona została skorygowana.

do siebie podobni. Z ubogiej szlachty starej, którą ojciec mój najwięcej u siebie widzieć pragnął, nikogośmy mieć nie mogli; zato wojskowych i młodych urzędników zjawiło się mnóstwo. Napróżno starał się ojciec o herbowych gości: żaden z nich progu naszego nie przestąpił; bywali w kantorze, nigdy w salonach.
Bawiłam się wesoło, bawiłam, nie wiedząc, że tylko na progu życia miałam doznać trochę słodkiego szału, by go opłacić później cierpieniem nad ludzkie siły. Wśród tłumu gości zjawił się w domu naszym młody człowiek, twój ojciec, biedne dziecię, Henryk mój drogi, i wkrótce, choć stopniem w wojsku, ani postawą świetną, ani dostatkiem nie uderzał wśród towarzyszów, zwrócił ku sobie oczy moje i serce. Litość mnie naprzód dotknęła nad smutnym wygnańcem. Na jego poczciwej twarzy, przy męstwie żołnierza, malowała się boleść niestarta niczem dziecka, co macierzystej pozbawione było piersi. Oko jego we łzie wiecznej pływało i uśmiech nawet miał łzawy; a wyrazy, wychodzące z ust jego, wielce się różniły od trzpiotowatej mowy towarzyszów, bo były poważne, głęboko uczute i powleczone jakąś żałobą. Ale pocóż te wspomnienia, nacóż serce rozdzierać na nowo. — Henryk mnie pokochał, ja wprzódy może jeszcze, niżeli się tego domyślał, jużem go kochała, jużem sobie przyrzekła być jego lub niczyją. Wiedziałam odrazu, że ojciec z trudnością pozwoli na połączenie nasze, choć Henryk miał za sobą odwagę, zasługi, rany, w obronie Francji odebrane; ale obcy wśród protegowanych, wśród zazdrosnych, niewielkie świetnego losu mógł roić nadzieje. Oczy ojca padły już były na generała Le..., który, z prostego wieśniaczego syna wzniósłszy się na ten stopień, ślepo Napoleonowi posłuszny, dziko odważny, obiecywał wkrótce prześcignąć innych wzniesieniem się wysoko, któż wie? może aż do jakiego tronu? Henryk był kapitanem tylko, a dla córki bankiera, której obiecywano miljony, partja to była za skromna. Oj-