Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Komedjanci.djvu/233

Ta strona została skorygowana.

niej da przebłagać, a opiekun Henryka, cesarz, skłoni go do uznania tego związku.
Stało się, jakem pragnęła i zamierzyła. Uszłam nocą z pod tego dachu, do którego więcej nie miałam już powrócić. Ksiądz ujęty ślub nasz pobłogosławił, towarzysze broni dopomogli Henrykowi do usunienia wszystkich przeszkód i zdumiona, ale szczęśliwa, znalazłam się z pałacu w ubogiej, choć przystrojonej kwaterze wojskowego, wyświeżonej na przyjęcie moje. Co się działo w domu naszym, nie wiem, lecz burza musiała być okropna: wszyscy słudzy zostali odprawieni, wdowa odesłana na prowincję, i nazajutrz odebrałam list od ojca z przekleństwem i wyrzeczeniem się dziecka... Przywieziono mi trochę moich rzeczy, a oddający je oznajmił, żebym się więcej w hotelu pokazywać nie śmiała. Napróżno przez osoby, wyżej położone i wielkie wpływy mające, staraliśmy się ojca przebłagać. Nic nie pomogło. Henryk udał się do samego cesarza, a Napoleon kazał do siebie przywołać bankiera, który na zapytanie odpowiedział mu pokornie, ale stanowczo:
— Najjaśniejszy panie, społeczność stoi na posłuszeństwie, rodzina jest zasadą państwa. Najjaśniejszy pan wymagasz, by go słuchali żołnierze, ja chcę posłuszeństwa od dzieci moich. Nie znam za dziecko zuchwałej córki, która się sama mnie wyrzekła.
Przyjaciele ułatwili mi potem zbliżenie się do ojca, ale mnie odepchnął nielitościwie i zapowiedział, że oprócz szczupłej części, jaka na mnie z majątku matki przypadała, którą zaraz wypłacił, nic więcej po nim mieć nie będę.
Henryk robił mi jeszcze nadzieję, alem postrzegła wreszcie, że łudzić się dłużej byłoby napróżno. Nastąpiły wojny, a ja w moim lichym domku w Paryżu, porzucona, sama jedna, drżałam, żeby mi wojna ostatniego skarbu, opiekuna i męża, nie wydarła.
W czasie gdy Henryk był w Hiszpanji, ojciec, nie chcąc nawet w godzinie zgonu przypuścić mnie do siebie, umarł wydziedziczając zupełnie, brat pozostał