chodzącem już jego siły, upadł raczej niż usiadł na bliskie krzesło.
Cesia, blada jak cień, pierwsza przyszła do Wacława i, nie wiedząc, jak go powitać, co mu powiedzieć, tylko rękę podała.
Sylwan niespokojny, bo zaraz porachował, ile go ten brat kosztować będzie, przybliżył się i uścisnął dość niechętnie; hrabina pobiegła męża rozpytać, co się stało, ale mina jego posępna, wzrok szklany, usta drżące i niemota odepchnęły ją od niego.
Całe towarzystwo, jakby sparaliżowane tem osobliwszem zdarzeniem, rozpękło się na kilka części; obcym pilno już było odjechać, żeby roznieść nowinę po sąsiedztwie, a domowi czekali na to równie niecierpliwie, żeby się od hrabiego dowiedzieć czegoś więcej. Zadumana Cesia obojętnie i zimno przyjmowała nadskakujące grzeczności Farureja, który, ujrzawszy się zbytecznym, wkrótce pod jakimś pozorem umknął z Denderowa. Wacław pocichu także wysunął się z salonu, siadł na biedny wóz swój i wrócił do księdza Warela oznajmić mu skutek swego kroku i prosić o radę co do dalszego postępowania.
Gdy się to dzieje, hrabia, którego siły wyczerpały się kilku bliskiemi sobie uderzeniami niespodzianemi (bo kilka dni temu odebrał był też wiadomość, że matka żony wyszła zamąż), milczący zwlókł się z kanapy i w łóżko położył.
Całe jego postępowanie z Wacławem nacechowane było piętnem słabości charakteru, szczęściem zasłaniającej go teraz od większych występków i wstydu. Zaparłszy się bratowej i jej dziecka, obawiał się powiększać zbrodni tej zabójstwem: ograniczył się tylko wywłaszczeniem i nieumiejętnem zakryciem pochodzenia dziecięcia. Dziś do walki, procesu, boju zabrakło mu także siły; ugięty przestrachem, wolał na wszystko pozwolić, niż wieść z nim upokarzającą sprawę. Duma i dbałość o opinję uratowały go na ten raz od ostatecznego upadku, ale myśl oddania połowy nadwerężonego majątku, co przy spłaceniu długów
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Komedjanci.djvu/253
Ta strona została skorygowana.