Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Komedjanci.djvu/263

Ta strona została skorygowana.

uczuł, choć powszechnie zajęła wszystkich, co Dębiccy. Ci się uspokoić nie mogli; sam nie mógł się nagadać o hrabi, którego miał za nauczyciela przy dzieciach; sama łamała ręce z desperacji, że się tak z nim obchodziła nieprzyzwoicie.
— Ale któżby się był domyślił, — powtarzali oboje — taki niepozorny, tak pokorny, tak potulny! Szkoda, żeśmy o tem wprzódy nie wiedzieli, byłoby się nam to przydało: przez niego weszlibyśmy w świat, poznali z sąsiedztwem, a tak — gniewać się musi śmiertelnie!
Wacław się przecie nie gniewał wcale, bo nawet nie myślał, że są Dębiccy na świecie. Uzupełniwszy dowody swej rodowitości i przez kogoś nastręczonego od księdza Warela prawnie w Żytkowie swe nowe położenie uregulowawszy, pewien już, że mu nikt zaprzeczyć nie może imienia ojca i czci nieszczęśliwej matki, nie śpieszył się z dopominaniem o majątek. Tak mu dobrze było chorować w Wulce z Franią, ze starym Kurdeszem, z księdzem Warelem i kilku poczciwymi sąsiadami, co ich odwiedzali! Za drzwi nawet dziedzińca niebardzo się kwapił; wstrzymywano go też serdecznie, jak tylko umiano, po staroświecku targując się o tygodnie, o dnie i godziny do upadłego.
Hrabia także do zdrowia powoli przychodził, ale ozdrowienie jego było raczej przemianą choroby ciężkiej, ostrej w lżejszą a chroniczną; kaszel, bezsilność, drażliwość, smutek zostały mu w puściźnie. Spędzał czas na przechadzce po pokoju, na leżeniu w fotelu i tylko dla Farureja przenoszono go czasem w lektyce z oficyny do pałacu.
Farurej coraz był gorętszy. Cesia zdawała się ostygać dla niego; nie cofała się jeszcze, ale tak była smutna, pogrążona, zamyślona, jakby dopiero teraz przeglądać zaczęła w zgotowanej sobie przyszłości. Wacław, który się od niej odsunął, droższy był dla niej teraz niż kiedy; dumała o nim, pragnęła go pociągnąć, wymyślała środki, łamała głowę i gniewała się na niego i na siebie. Farurej tymczasem urzę-