Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Komedjanci.djvu/31

Ta strona została skorygowana.

Kurdeszowie w usługi pańskie, na dwory zdawna przyjaznych Kurdeszom familij, pańskiej, jak mówiono, klamki się trzymać. Trzeba wiedzieć, że szlachectwo Kurdeszów było stare, że niegdyś byli to ludzie majętni, a nawet wysoko skoligaceni. Jedna Kurdeszanka była za Kostką, jedna Leszczyńska za Kurdeszem, a dziad ojca pana Jacka miał za sobą kniaziównę Mirską. Przez pamięć tych związków, rody, spowinowacone z Kostkami, Leszczyńskimi, Mirskimi, chętnie się zajęły losem młodych chłopaków, którzy, opuściwszy rychło ojca, poszli dosługiwać się przyszłości swojej. Siostra poszła zamąż młodo, za niejakiego Szczerzeckiego i bezdzietnie zmarła; starszy brat pana Jacka, spadłszy z konia na polowaniu, skaleczał naprzód srodze, chyrlał, powróciwszy do domu i, nabiedowawszy długo, nareszcie życie skończył. Cześnik międzyrzecki, mając już tylko jedynaka, pana Jacka, a sam postarzawszy, wzywał go bardzo do domu, potrzebując pomocy i wyręczenia, ale panu Jackowi zasmakowało życie dworskie i wojskowe.
Nadeszła konfederacja barska. Z panem opiekunem swym poszedł do niej pan Kurdesz: ustąpił potem z kraju z innymi, błąkał się długo i nierychło schorzały, ranny, odarty, ledwie poznany, do rodzicielskiego domku się przywlókł.
Tu już ojca ani brata nie zastał, stara matka tylko sama na Wulce gospodarowała i, mimo niemałych trudności, bijać się z tysiącem kłopotów, dla syna, którego wyglądała uparcie i spodziewała się zawsze, nawet gdy go umarłym głoszono, przysposabiała spoczynek swobodny. Znalazł on Wulkę w najlepszym stanie: zapas wszędzie, dostatek i grosiwa uzbieranego worek niemały. Z żołnierza najlepszy gospodarz, jeśli nie najgorszy. Pan Jacek, wyzuty z nadziei służenia użytecznie krajowi z szablą, począł gospodarzyć zawzięcie, a powiodło mu się nad miarę szczęśliwie.
Stara matka już tylko wypoczywała, modląc się, a codzień narzekając i płacząc, że ojciec nie dożył po-