Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Komedjanci.djvu/325

Ta strona została skorygowana.

bardzo zręcznie smak różnego wieku węgrzyna, edukował korki, pozorem pleśni oblepiał butelki; słowem, zaopatrywał piwnicę w zawołane, myszką trącące napoje, na których się większa część gości oszukiwała. Hrabia najbezwstydniej opowiadał historję każdego maślacza, który, wedle regestrów piwniczych, zbutelkowany był tego a tego roku, a ludzie wychwalali jego lochy, chociaż w nich ledwie kilkadziesiąt butelek istotnie starych win od wielkiego dzwona w kątku stały oddzielnie. Te podawano tylko przy bardzo wielkich znawcach, z którymiby się skompromitować można.
Węgrzyn, nalany w kielichy, wonią silną rozszedł się po pokoju; poczęto admirować jego bursztynowy kolor, tłustość, smaczek i twarze się rozweseliły, a Dendera, korzystając z tego usposobienia, usiłował wstrzymać Walskiego, na którego już miał pewne osnute projekta: zamiany dóbr przyległych.
Na nic się to jednak nie zdało, bo pośpiech Sylwana, któremu nie wiedzieć czego pilno było w świat, przyśpieszył także wyjazd Walskiego. Zaraz po śniadaniu hrabia wziął za kapelusz, a syn, nastrajając fizjognomję dla przyzwoitości, podszedł ku matce, która już chustkę napogotowiu trzymała i do oczu ją przyłożyła. Poczęły się serdeczne uściski, błogosławieństwa i cała znowu komedja rodzicielskich uczuć. Nie przeczę, że w nich coś było prawdy, że serce, jakkolwiek zamarłe, ozwało się o prawa swoje: ale ci ludzie w objawieniu najprawdziwszego nawet uczucia szczerymi być nie mogli: komedja mieszała się z prawdą. Hrabina dochodziła aż do użycia eteru i wódki kolońskiej; hrabia przybrał fizys magnata, wyprawiającego syna na wojnę z niewiernymi. Cesia ubrała się w melancholję i zamyślenie, kilku nawet westchnieniami wytłumaczyła się z ucisku swojego serca.
Dendera w ganku, wyszedłszy ze wszystkimi, siadającemu już synowi krzyżyk zrobił nad głową, matka dała mu relikwjarzyk, siostra czułe uściśnienia