Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Komedjanci.djvu/326

Ta strona została skorygowana.

i Sylwan rzucił się znudzony do koczyka, a konie z kopyta poniosły Cezara i jego fortunę. Wszystko to było tem śmieszniejsze dla patrzących, że Sylwan jechał tylko do Warszawy, wszyscy wiedzieli poco, nie na długo i z najweselszemi w świecie nadziejami, które, pomimo przybranej maski, z twarzy jego wytryskały.
Po chwili ruszył za nim hrabia Walski, a Wacław sam pozostał, wybierając się także do Palnika; ale mu Cesia i stary Dendera wyjechać, jak chciał, nie dali: zaczęto go prosić, wstrzymywać, naglić i tak usilnie nastawać, że śmiesznościąby się było im opierać. Wacław więc na obiad pozostał. Matka i ojciec, pod pozorem opłakiwania wyjazdu syna, ustąpili natychmiast prawie, a Cesia wzięła na siebie bawienie kuzynka.
Nadskakiwania jej i zalotność nadto były widoczne, żeby się na nich nawet ten, do którego skierowane były, nie poznał. Wacław czuł grożące mu niebezpieczeństwo, zbroił się przeciwko niemu wspomnieniem Frani, obraniał, przywodząc na pamięć przeszłość swoją, a pomimo to widział, że ucieczka byłaby najwłaściwszym środkiem. Cesia zkolei szyderska, czuła, zamyślona, nieszczęśliwa ofiara, to znowu zimna i nielitościwie pomiatająca wszystkiem, przedstawiała się Wacławowi ze wszystkich stron, usiłując zgadnąć, która z jej barw kameleonowskich najsilniej nań podziała. Wacław był grzeczny, dowcipny, ale ciągle pan siebie: a choć chwilami wspomnienie i niedogasłe jakieś uczucie wstrząsało nim jak prąd elektryczny, trzymał się zdaleka i ostrożnie. Szczęściem dlań, przypomnienie przeszłości było zarazem niebezpieczeństwem i tarczą: czerpał w niem silę do oparcia się Cesi. Położenie to jednak męczyło go niewypowiedzianie i rad był uciec do Palnika, do Wulki, wyglądając godziny wyzwolenia coraz tęskniej i niespokojniej.
I hrabia, i hrabina usunięciem się swojem z placu boju dowiedli, że Cesię zrozumieli, a stary Dendera,