dało mu się już drugi raz nastręczać baronowi, rozłożył się w swojej ciupce, nie bez skrytej nadziei, że mu nieznajomy przyjdzie za jego grzeczność podziękować.
Ocieski był tegoż zdania: szło o pokazanie się przed Galicjaninem i zaślepienie go elegancją i przepychem.
Natychmiast więc obito ścianę dywanem, rozłożono u łóżka skórę niedźwiedzią, rozpakowano toaletę hrabiego, ustawiając ją na wspaniałą serwetą pokrytym stole, a na drugim lokaj przygotował do herbaty serwis podróżny od sreber i porcelany z wyrazistemi herbami familji. Konie Sylwana, który chciał wyprzedzić podróżnych, dobrze się zgrzały, ale też dość mieli czasu na przygotowania Ocieski z kozakiem i gdy kareta barona wtoczyła się pod zajazd, już herbata u hrabiego była gotowa, a on sam z obrachowaną elegancją zasiadał do niej z książką w ręku. Ciężkoby mu było powiedzieć, co czytał, ale duch wieku czytać kazał. Dumał więc z oczyma wlepionemi w popstrzone karty, na których dla niego nie było myśli.
Dobre pół godziny minęło, a na szpiegi wysłany Ocieski nic nie przyniósł; i już Sylwan żałować zaczynał próżnego oczekiwania, gdy drzwi się otworzyły i baron w czarnym surducie, u którego pstrzyły się dwie odniechcenia przywiązane orderowe wstążeczki, wszedł do ciupki Sylwana.
Sylwan pośpieszył przeciwko niemu.
— Przepraszam pana barona, — zawołał wesoło — że się tu śmiałem przyczepić, ale wszystkie domy pozajmowane i leciwie pozostał ten kątek.
— Ale ja bardzo rad z sąsiada, — odparł baron — a przychodzę podziękować za jego grzeczność w obraniu nam domu, bo samibyśmy sobie tu go nie wynaleźli.
— A! to fraszka! — przerwał Sylwan. — Mogę mu służyć herbatą podróżną?
— Nie zrobi to panu subjekcji?
— Najmniejszej. Ocieski! filiżanek!
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Komedjanci.djvu/340
Ta strona została skorygowana.