Sylwan przypatrzył się także jej prześlicznej twarzyczce, na którą padało światło dwóch świec, zapalonych na jej stoliku. Cudna była, pełna wyrazu, ale na swą młodość dziwnie głęboki ślad wyryło na niej doświadczenie; dziwnie była ostygła, smutna, obojętna; żeby choć uśmiech, żeby słowo weselsze, żeby dowód jakiej dla kogo czułości! Martwym siedziała posągiem, a przy dziewictwie tej twarzy, ta starość charakteru stanowiła niepojętą sprzeczność. Może płakała po matce, bo czarno była ubrana; może tęskniła po kim, bo częste tłumiła w sobie westchnienia; może ją ojciec wiózł mimo woli? A jednak baron, mimo powagi, nie miał wcale miny tyrana, a przy córce wydawał się pierwszym jej sługą, tak dla niej był uległy, usłużny, tak w niczem skinieniu jej nie śmiał się sprzeciwić. Sylwan, mimo niedoświadczenia i nieznajomości ludzi, postrzegł, uczuł, domyślił się, że jakaś tajemnica zamknięta była w sercu dziewczyny, w piersi ojca; to go nawet ostudziło nieco, bo jak tylko tajemnica, coś w niej złego być musiało. Tak nawykł rozumować Sylwan.
Ale jak się jął rozpatrywać w tem, co otaczało rodzinę, on, który całą respectability w groszu i jego użyciu mieścił; w wytworze jej dworu, powozów, usługi, w sposobie życia, w tysiącu fraszek, które znamionują wszakże sferę, do której człowiek należy, odurzył się Sylwan i powiedział sobie, że tajemnica ta nie była niczem innem, jeno jakimś smutkiem i ciężką boleścią.
Już za Lublinem, nocując w lesie w karczmie na pustkowiu, zaprosiwszy barona na herbatę i przekąskę, Sylwan miał zamiar cokolwiek go wybadać; na ten cel nawet myślał go trochę podchmielić i kazał podać do zimnego mięsiwa sherry, cognac i butelkę dobrego burgunda. Baron dał sobie lać naprzód wódkę, potem wino, jadł, pił, śmiał się, dolewał sam sobie, do herbaty wziął rumu, namówił się na clos-vougeot; ale od tego wszystkiego oprzytomniał tylko i rzeźwiejszym się zrobił. Sylwan, wykręcając się od
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Komedjanci.djvu/361
Ta strona została skorygowana.