na; hrabia zaś nie próbował ani poić, ani badać, przekonawszy się, że to się na nic nie zda.
Kilka razy udało się Sylwanowi spotkać piękną baronównę i zrobić z nią nawet rodzaj znajomości; ale panna nie zdawała się nań zwracać baczności: raz tylko utopiła w nim czarne swe ogniste wejrzenie i więcej nie spojrzała. Cóż, gdy ten jeden postrzał jej oczu zimnego Sylwana napełnił niepokojem i nieznanem mu uczuciem, żądzą, jakiej dotąd nie miał pojęcia! Może obojętność dziewczęcia przyczyniła się do rozognienia go jeszcze, ale nie mógł się już pozbyć tych czarnych źrenic, ziejących płomienie, sypiących iskier tysiące, które noc i dzień zdawały się nań patrzeć ze słońca, z chmur, z ciemności nocy, z każdej twarzy, z każdej strony. Sylwan śmiał się sam z siebie i łapał się na dzieciństwach niedarowanych zimnemu, jak on, człowiekowi, na przebiegach, podstępach, na młodzieńczych figlach, któreby nań raz jeszcze to czarnych oczu spojrzenie sprowadzić mogły. Ale baronówna, jakby więcej nieciekawa była go oglądać, już nie obdarowała ani uśmiechem, ani słowem, ani przelotnym rzutem oka. Sylwan gniewał się, zżymał, nic to nie pomagało; przyrzekał, że więcej na nią nie spojrzy i za chwilę podkradał się w sieni, gdy do powozu wsiadała, aby ją raz jeszcze zobaczyć. Słowem, choć do tego przed sobą się nie przyznawał, biedny Sylwan wypłacał dług młodości; był zakochany w najniebezpieczniejszy sposób, bo dwie naraz dotknięto w nim struny drażliwe: miłość własną i miłość, której jeszcze dla nikogo nie doznał.
Widział on w życiu wiele kobiet, do wielu się już, nie tracąc czasu, wdzięczyć próbował, począwszy od podeszłej wdówki, uróżowanej niemiłosiernie, która mu pierwsza dała o jego potędze najwyższe wyobrażenie, do garderobiany mamy, z których kilka padły ofiarą jego zapałów. Kochał się niby w Frani Kurdeszance; ale to była pańska fantazja, miłość z projektu, a tu zupełnie co innego doznawać poczynał. Marzył, kłamał przed sobą, stawał się dzieckiem, tłuma-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Komedjanci.djvu/363
Ta strona została skorygowana.