Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Komedjanci.djvu/369

Ta strona została skorygowana.

Galicjaninem i prześliczną jego córką. Przyznam ci się, że baron jak baron, ale cudna Ewelina niezmiernie mnie zajęła. Wczoraj spotkałem cię z nim w karecie, wiesz więc, gdzie stoi? znasz ich? możesz mi Roś powiedzieć?
Edzio spojrzał z uśmiechem na hrabiego i ruszył ramionami.
— Znam ich i nie znam — odpowiedział. — Stoją na ulicy Miodowej, około pałacu Paca. Baron miał do mnie list polecający od hrabiego Z. ze Lwowa; tyle o nim wiem tylko. Mój przyjaciel zaleca mi go jako bardzo dystyngowanego człowieka, dobrze położonego na dworze austrjackim, bogatego i mającego interesa w Warszawie. List zapoznał mnie z baronem.
— Ale któż to jest? — spytał Sylwan. — Obywatel galicyjski? wysoki urzędnik? jakie są jego stosunki?
— Wszystko to tajemnica, — rzekł Edzio — wczoraj M. mówił mi, że zdaje mu się, jakoby go w Wiedniu widział, ale sobie dobrze nie przypomina, w jakiej roli i gdzie.
— Baron musiał ci się przecie nieco wygadać?
— Tyle co list, — odparł Edzio — a przyznam ci się, nie byłem ciekawy i badać go nie chciałem.
— Widziałeś baronównę?
— Widziałem.
— Bardzo ładna! prześliczna! nieprawdaż?
— Ładna, ale mi się tak bardzo nie podobała; jak na młodą osobę, nienaturalnie jest dumna, obojętna i chłodna.
— Czy będą tu bywali? przyjmowali? Czy zabiorą jakie stosunki?
— Widzę, że baron tego pragnie; prezentowałem go wszędzie, dom najął obszerny i urządza go na pańską skalę. Myślę nawet, że zamieszkają w Warszawie.
— Będę cię prosił, abyśmy tam kiedy razem być mogli — dodał Sylwan.
— Najchętniej! — pośpieszył oświadczyć się Edzio.
Na tem skończyła się rozmowa, z której Sylwan