skiego nieporządku, na rozpędzanie gwałtowne drobiu, zrywanie bielizny i rozsypywanie pytlowanej mąki po sieni. Ta nieszczęśliwa mąka, której się Brzozosia odpłakać nie mogła, gdy ją Janek z Magdą dźwigali, a róg się im obrusa z rąk wysunął, na samo przyjęcie hrabiny wielkim obłokiem kurzawy wzbiła się w ciasnej sionce.
Nie było też czasu pościerać, a choć ostrożnie suszono owe wielkanocne zapasy i podkładano je starannie, wszędzie jednak zostawiły ślady po sobie. Wielki stół cały był w białych pręgach, na kanapie leżała w kilku kupkach, a podłoga dawała rozpoznać kształt bielizny, na której była rozpostarta. Brzozosia do wszystkich świętych uciekała się, aby ją ratowali, a nieszczęście to tak ją dotknęło, że rzemień pod pachę porwawszy, nie do czeladnej z nim, ale przez ganek uciekała i, spotkawszy się z panną Cecylją, wszystek swój ciężar pod nogi jej upuściła. Kurdesz tylko nie stracił przytomności: wdział szybko kontusz i pas lekki, wybiegł rzeźwo do powozu, a na nic nie zważając, hrabinę do chatki swej wprowadził, z tysiącem niskich ukłonów i przesadnych podziękowań. Frani radził, żeby się wcale nie przebierała; na Wacława mrugnął, aby mu w pomoc przyszedł i, udając, że hrabiny uśmieszków i Cesi urągliwego skrzywienia nie widzi, począł od najotwartszego tłumaczenia:
— Daruje JW. hrabina dobrodziejka, że nasz domek, nieprzywykły do tak dostojnych gości, w takim zastają nieporządku. Zwyczajnie u zaściankowego szlachcica: ciasnota i ubóstwo... Ot... mąkęśmy suszyli.
— To dosyć widoczne! — powiedziała sobie w duchu hrabina i poczęła przez zęby chwalić wiejskie życie.
Cesia ciekawem okiem mierzyła wszystko, chwytała szczegół najmniejszy, złośliwie spoglądała na Wacława, który się rumienił mimowolnie, i oczekiwała przybycia Frani, coraz to na drzwi spozierając.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Komedjanci.djvu/373
Ta strona została skorygowana.