Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Komedjanci.djvu/393

Ta strona została skorygowana.

rzesz na serjo, nawet oświadczenie się kuzynki, która trochę sobie chciała pożartować z ciebie. Cha, cha! kuzynie! cały zarumieniony! Jakżeś się na mnie nie poznał: trzeba było spojrzeć mi w oczy, byłbyś zrozumiał, żem sobie pozwoliła trochę cię podrażnić. Daj mi rękę i bądźmy w zgodzie jak brat z siostrą; bądź pewien, że spopielałej przeszłości poruszać więcej nie będę.
Wymówiła to tak naturalnie, swobodnie, łagodnie, że Wacław nawet dał się uwieść wielkiej aktorce; a jednak w sercu jej wrzała chęć zemsty, osnuwały się plany przyszłości.
— Dotknęłam struny, — mówiła w duchu — brzmi jeszcze! brzmi niezerwana! I wydobędę z niej dźwięk, zazdrością i obojętnością ją drażniąc... O! pomszczę się, upokorzona, na nim i na tej wieśniaczce, która śmie walczyć ze mną!
To mówiąc, zwróciła się, podbiegła lekko i swobodnie ku wchodzącemu Farurejowi.
Stary zalotnik, pomimo ochoty trzymania się młodo i okazania, że mu ta gwałtowna przejażdżka nic nie zaszkodziła, blady był, zbity, drżący i cierpiący widocznie. Zdobył się na uśmiech słodki, podając przepyszne kwiaty, nad któremi Cesia unosić się zaczęła; ale zaledwie zdołał wymówić kilka słów francuskich, które przez drogę ułożył, a oczyma wyszukawszy krzesło, padł na nie, nie mogąc się już na nogach utrzymać. Cesia na ten raz zdawała się nie widzieć nic prócz niego, przysunęła się, zbliżyła, spojrzała mu w zagasłe i łzawe oczy i poczęła szeptać, ożywiając starca tysiącem zalotnych poruszeń. Farurej chwycił podaną sobie rączkę w dłonie oziębłe i mimowoli drgające jeszcze od znużenia, resztka młodości obudziła się w nim i na chwilę o bólach zapomniał.
Cesia poczynała grać obojętność i budzić zazdrość, którą Wacława miała ku sobie pociągnąć; wiedziała czy przeczuła, że w biednem sercu ludzkiem to nawet, co odrzuciło, czego się zaparło, w posiadaniu cudzem budzi nieopisane uczucie pożądliwości. Nie mogąc się