Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Komedjanci.djvu/397

Ta strona została skorygowana.

drobiazgowych obłamków składa się wielka, pstra a harmonijna mozaika życia.
Szybka podróż najdziwniej jednoczy wrażenia tych kontrastów i w postrzegaczu budzi szczególne uczucie nicości: zbiegają się myśli najróżnorodniejsze w sercu i głowie, zlewając się w jedno ognisko, a człowiek powtarza na pociechę zarówno i na smutek: wszystko mija! wszystko przechodzi i ginie!
Nareszcie we mgle i dymach, opasana poważnem Wisły ramieniem, ukazała się z mnóstwem swych dachów stara Mazowsza stolica, którą powitał Wacław wszystkiemi wspomnieniami jej żywota. Dzieje jej wspaniałe, poważne; ale to pomnik, z którego na zaklęcie mistrza powstaje na chwilę blada choć żywa przeszłość, aby znów upaść weń, zasnąć i spoczywać na wieki wśród gruzów i wieńców. Na jej obliczu niema znikomej radości i szału żywych, a każda zwrotka jej pieśni kończy się jednem: — znikomość.
Zaledwie stanąwszy w mieście, Wacław musiał szukać Sylwana, do którego miał listy i polecenia z Denderowa; gdy nawpół przypadkiem, pół umyślnie Sylwan, czyhający oddawna na przybycie kuzynka, trochę zgrany, trochę przehulawszy już zapasu, nieco zadłużony u rzemieślników, wpadł do Wacława, niezmiernie radując się jego przyjazdowi do Warszawy.
Sylwan był tu już w swoim żywiole, zmieniony i zmieszczały do niepoznania. W mieście dopiero mógł się on okazać całym sobą, w majestacie młodości, pojętej po dzisiejszemu, z jej kapryśną, wyrodliwą fizjognomją, znudzoną i pokarmu chciwą, bez miłości i czci w sercu, z szyderstwem Mefistofela na ustach, z zarozumiałością nadludzką, z nerwami kobiety, z siłą olbrzyma do rozpusty, z twarzą umyślnie zestarzałą, jakgdyby zużycie było ozdobą i zasługą tego wieku rozkwitnienia i świeżości. Ubiór hrabiego był nieznacznie wyszukany, niepokaźnie wykwintny, kosztowny niewidocznie; minka doskonale impertynencka, ruch i słowo, namaszczone uczuciem swej godności, wyższości i siły.