Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Komedjanci.djvu/399

Ta strona została skorygowana.

— Pozwól sobie powiedzieć, że tak jechać do miasta nieostrożnie jest doprawdy grzechem.
Sylwan się zakręcił.
— Ale mi jednak pożyczysz, gdybym pilno zapotrzebował, nim mi z Denderowa, dokąd już pisałem, nadeślą?
— Wiele? — spytał Wacław, wcale nie nadskakując kuzynkowi, który już nadużywał powolności jego.
— Fraszka! kilkaset dukatów potrzebować będę może! Tyle tu wszystko kosztuje, a musiałem przecie sprawić powozik! Sądziłem, jadąc, że mój będzie bardzo paradny, ale zgasł nawet przy porządniejszych dorożkach, a w handlu wzięli mi go za cenę żelaza. Musiałem się oporządzić; tyle mi rzeczy brakło, by dom na pięknej kawalerskiej stopie postawić. Wiesz — rzekł, nagle zniżając głos — nikt nie ma takiego szczęścia, jak moje. Wyznam ci szczerze, że już mi celibat dokuczył. Starzeję... chciałbym się ożenić; przyszło mi to głowy jakoś w drodze. Trzebaż takiego trafu, samo mi w ręce lezie najpyszniejsze w świecie ożenienie. Panna anielskiej, idealnej, orjentalnej piękności; tytuł, znaczenie, związki i fortuna olbrzymia, książęca! Jestem już bardzo dobrze w tym domu... Zaprowadzę cię do nich, osądzisz!
— Któż to? Jakaś warszawianka?
— Gdzie zaś, ojciec baron, był jakimś Hof... djabełmajstrem przy austrjackim dworze, dyplomata, człek najwyższej sfery. Przybyli tu tylko na zimę dla jakichś interesów, których delikatność badać mi nie pozwala. Jestem zakochany! zakochany!
— Zrobiłeś dawno znajomość?
Figurez-vous, jeszcze na drodze przed Włodzimierzem, nietylko znajomość, ale początek starania formalnego: jestem już poufałym u nich prawie. Baron zimny jak lód, ale mnie nieźle przyjmuje; córka — anioł! anioł! Trochę smutna, ale jaki to jej wdzięk daje! Zmiłuj się, Wacławie, jeśliby przypadkiem jakim, bo wszystko przewidywać potrzeba, baron badał cię o dobra nasze i pozycję socjalną na Wo-