Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Komedjanci.djvu/401

Ta strona została skorygowana.

To mówiąc, Sylwan porwał za kapelusz, wstrząsnął ręką Wacława i wyszedł, świszcząc jakąś piosenkę, a za drzwiami ruszył ramionami.
— Powiedzcie mi, — rzekł w duchu — czy warto, że mu Bóg dał miljony, kiedy ich użyć poczciwie nie umie? Ani poczuje, że je ma! Stanął w hotelu Wileńskim, będzie jadł suche pieczyste wczorajsze i zaszyje się w kąt jak prosty szlachcic, który wełnę przyjechał spieniężyć, a wzdycha do swego komina i tłustej żony. Głupi! głupi! ani go zbałamucić, tak ograniczony! Zmarnuje i grosz, i życie!


Dla dopełnienia w tej rozmowie zaczerpniętych wiadomości o postępie starań Sylwana i stosunkach jego z domem barona Hormeyera, musimy tu umieścić tłumaczony z francuskiego list jego do ojca, następującej treści:
„Miałem już jakieś przeczucie szczęścia, które mi w drodze całej towarzyszyło, — pisał Sylwan — mogę się niem pochwalić, choć trochę też i sobie winienem, bo kto inny na mojem miejscu pewnieby, jak ja, skorzystać z niego i fortuny za włosy uchwycić nie umiał. Wystaw sobie, kochany hrabio, że to marzone miljonowe, więcej może niż miljonowe ożenienie mam w ręku, a pierwszy raz spotkałem się z niem o kilkanaście wiorst od Denderowa. C’est fameux! Panna jak anioł piękna, ludzie najwyższej sfery, najpiękniejszego wychowania i niezmiernej fortuny. Ale muszę to jakoś porządniej opisać“.
Tu następowała relacja znanych nam już wypadków przybycia do Warszawy, pierwsze kroki Sylwana i dalsze badań jego i starań postępy.
„Jużem się mnóstwa rzeczy potrafił dowiedzieć, choć muszę udawać obojętność — mówił dalej. — Reszty, wnioskując i rozumując, domyśleć się łatwo.
Baron Hormeyer zaraz po przybyciu swojem urządził się, jak przystało jego fortunie i położeniu towa-