— Pan musisz lubić muzykę? — zawołała nagle — pan jesteś muzykiem?
— Kto o tem mówił pani?
— Nikt, ale on lubił muzykę, ale on był artystą. A! — zawołała, otwierając fortepian — pozwól mi marzyć, pozwól się łudzić, dziś tylko, dziś, jeden dzień jeszcze; tylko jutro... tylko.. ulituj się nad biedną, nie patrz na to, co się z nią dzieje. Wszak grasz Nokturno Chopina, wszak umiesz co z Beethovena? wszak mi nie pożałujesz jałmużny trochy dźwięku i trochy szczęścia?
I spojrzała nań tak błagająco załzawionemi oczyma, że Wacław uczuł łzę pod powieką, zbliżył się do fortepianu, usiadł i, nie patrząc na nią, zadumany głęboko, puścił ręce po klawiszach. Ewelina odbiegła trochę, padła na kanapę, zakryła oczy i, płacząc, słuchała. Baron w ciągu tej sceny niewidziany stał we drzwiach gabinetu.