Gdy się to dzieje między Cesią i jej narzeczonym, hrabia, nie spuszczający oka z kontraktów, począł się niemi szczerze zajmować. Szło mu naprzód bardzo o to, żeby Ciemiernę oddać w dwóchkroć Wacławowi, a od czasu ostatniej rozmowy synowiec się wcale nie zgłaszał. Zygmunt-August był niespokojny.
— Przez kogoby to podziałać na niego? — dumał sobie. — Kto tam bywa? Ktoby to mógł mu dodać ochoty do nabycia? Sam na niczem się nie zna. Dwakroć odrazu zrzuciwszy z karku, ewikcję moją polepszam znacznie, wierzyciele namyślać się poczną i kontrakta przeskoczę. Ale kogo tu użyć? kogo tu użyć?
Smoleńskiego już nie było, hrabiemu przyszedł na myśl Moręgowski. Moręgowskiego używał już do robót podobnych dawniej i dosyć szczęśliwie, zdawało się, że i tu usłużyć potrafi; kazał więc posłać po niego. Pan Józefat Moręgowski był właścicielem maleńkiej cząstki, z dziesięciu dusz męskich złożonej, w Polesiu, do której doszedł z niczego. Zamłodu służył w jakiejś kancelarii, dependował przy adwokatach, posługiwał w wyrobkach prawnych, liznął był praktyki sądowej, znajomości ludzi i środków, jakich z nimi użyć można; a że nie miał wcale sumienia i drwił z tego, co nazywano poczciwością, pragnąc tylko jakimkolwiek kosztem czego bądź się dochrapać, z hołysza już się był dorobił choć nędznego i łzami cudzemi skropionego kawałka chleba.
Nabycie, które go na stopie obywatelstwa stawiło, było poprostu rozbojem, dokonanym na wdowie z kilkorgiem sierot, których Moręgowski wyzuł z ostatniego grosza. Oprócz tego, mając już odpowiedzialność i stosunki szwagrostwa z sekretarzem marszałka w Opiece, pan Józefat spekulację sobie założył na administracjach. Miał w ten sposób w posiadaniu sto kilkadziesiąt dusz i czyhał już na więcej; a że rachunki pisał zręcznie i silnie był popierany przez pana sekretarza, mającego w tem także benefisa swoje,
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Komedjanci.djvu/454
Ta strona została skorygowana.