Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Komedjanci.djvu/460

Ta strona została skorygowana.

— Stryj mój chce go sprzedać, mam jego słowo. Zdaje mi się, że się wyniesie do Galicji.
Na to nic już nie mając do odpowiedzenia, pan Józefat wziął za czapkę i gospodarza pożegnał.
Nie mógł posądzić Wacława ani o umyślny fałsz, ani o podstęp żaden, bo, znając się na ludziach trochę, wyrozumiał jego prostotę; zwątpił więc o dawnym swoim protektorze i, nie zaglądając już do Denderowa, pojechał wprost do żony.
— Klapsit! — rzekł sobie w duchu. — Ratuje się, jak może, ale śmierdzi trupem pan hrabia. Gdyby tak jeszcze kilka lat administracji na jego majątku, człekby się mógł bez krzywdy ludzkiej pięknego dorobić fundusiku; ale to djabła warto, pewnie zaraz z licytacji sprzedadzą. I duża rzecz na moje ramiona.
Hrabia tymczasem, rachując na pana Józefata, powiedział sobie ze zwykłą przebiegłością swoją, że gdy zachwali przez niego Wacławowi Ciemiernę, a potem go zastraszy, że jej już sprzedać nie może, przyśpieszy układy o nabycie i jeszcze coś wytarguje. Wyczekawszy więc dzień i drugi, pchnął posłańca do Palnika z listem do synowca:
„Kochany Wacławie!
Wspominałem ci, zdaje mi się, o Ciemiernie, wioseczce między Wulką a Palnikiem położonej, o którą z nieodżałowanym rotmistrzem Kurdeszem jużeśmy byli się ułożyli. Boję się, żebyś mnie nie chwycił za słowo, gdyż w tych dniach wszedłem o tę wieś w umowę z panem Puciatyckim, który mi za nią daje wyżej dwóchkroć i trudnoby mi już było na dawne ze ś. p. Kurdeszem zagajone przystać warunki. Nie miej mi, proszę, tego za złe, a jeśliby ci Ciemierna była potrzebna, daj mi znać zaraz, możesz bowiem mieć pierwszeństwo. Chciej wierzyć i t. d.“
Wacław, odebrawszy ten list, zastanowił się nad nim, pomyślał chwilę i, jasno widząc, że w tem wszystkiem coś być musi, odpisał stryjowi, że się zupełnie wyrzeka myśli nabycia tej wioski i uwalnia go od słowa, danego Kurdeszowi.