bierać twarz pogodną, oblicze spokojne i okazywać się panem więcej niż kiedy, wśród grożącej mu co chwila ruiny. Zbliżał się co chwila Nowy Rok i kontrakty; zewszechstron sypały się znowu żądania kapitałów, a sam hrabia, uprzedzając niektórych wierzycieli i chcąc ich odurzyć, rozkazał rozesłać listy, ofiarując im zwrot sum, od których procentów nawet nie było czem zapłacić. Komedja przynajmniej śmiało i raźnie odegrywała się do końca.
Dodawała zgryzoty hrabiemu Cesia, której nienawiść, wstręt, nielitościwe obejście się z Farurejem codzień stawały się wyraźniejsze i bardziej zagrażały zerwaniem. Stary zalotnik, nękany, wkońcu począł bywać coraz rzadziej, coraz krócej: ochłódł, zdawał się namyślać; a ta w nim zmiana, zamiast opamiętać Cesię, większe w niej jeszcze wybuchy gniewu wzbudzała. Rozstawali się za każdym razem gorzej i marszałek przez kilka tygodni ani się już pokazał.
Hrabia, coraz bardziej niespokojny, posłał wreszcie dowiedzieć się o jego zdrowie. Odpowiedziano mu, że był zupełnie zdrów i wyjechał w sąsiedztwo. Cesia, obrażona przydłuższem milczeniem, ze swej strony poczęła się dowiadywać, co robił, a z badania okazało się wyraźnie, że do młodej jakiejś wdówki począł dojeżdżać codziennie i miał już w głowie nowe jakieś zamiary.
Nie utaiło się to i przed hrabią, bo złe wieści szybkie mają skrzydła; ale, jak mógł, kłamał przed sobą i nie rozumiał, żeby to miało zrywać projekta; sądził raczej, że marszałek chciał tylko zazdrość wzbudzić w Cesi. Napisał więc list grzeczny, zapraszając Farureja do siebie.
Nazajutrz przybył żądany gość w kwaśnym nadzwyczaj humorze, widocznie tylko gwałtem wciągnięty, z miną znudzoną i pogardliwą. Cesia powitała go zimno, choć grzecznie, lecz nie wytrzymawszy, zaraz mu z dumą obrażoną przycinać poczęła. Farurej, nie tłumacząc się, zamilkł.
Po obiedzie zostawiono ich samych. Hrabina tylko
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Komedjanci.djvu/469
Ta strona została skorygowana.