Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Komedjanci.djvu/483

Ta strona została skorygowana.

wiem gdzie, a którego, że było po łacinie, rozumieć nie czuł się obowiązanym. Jak do tego majątku przyszedł, nie umiano sobie wytłumaczyć. To pewna, że wziął był dzierżawą część w Buzowie, że ją we dwa lata kupił i zapłacił gotówką, że w krótkim przeciągu czasu Buzów cały stał się jego własnością, a następnie Szarówka i Półbiedy.
Śliczne to były folwarki, w przepysznej ziemi, z lasem, z wodą, z młynami, ze wszystkiem, co taką posiadłość czyni korzystną i dogodną; a Słodkiewicz gospodarzył na nich pracowicie, zabiegle i szczęśliwie, tak że co rok powiększał kapitały i groził rozprzestrzenieniem się jeszcze w bardzo krótkim czasie. Ale też jak począł gospodarować w kożuszku, tak dotąd nie zrzucał go: mieszkał w dworku ekonomskim, rządcy nie trzymał, sam po folwarkach nieustannie jeździł, najmniejszą się drobnostką zajmował, nigdy gości nie przyjmował, tylko herbatą w zielonych szklankach i krupnikiem na utłuczonych talerzach; czterema mierzynami podróże odbywał, a o grosz tak się jeszcze targował, jakby dwóch w kieszeni nie miał.
Od niejakiego jednak czasu, zwłaszcza od wyboru na sędziego, Słodkiewicz, jak się zdawało, poczynał nabierać pewnej ochotki do dźwignienia się i stania w szeregu dostojnych obywateli powiatu. Bywał z wizytami wszędzie, ubierał się przystojniej, a w towarzystwie dawał się słyszeć, że gdyby chciał, toby niejednego zakasował. Majątek rzadko zupełnie przerobi człowieka: zawsze na nim zostawi piętno pochodzenia i pierwsze lata przebyte w pracy i uniżeniu; jeśli umysłem się nie dźwignie, duma nie poradzi. Trudno znów było o bardziej zardzewiałego, mniej otwartego w świecie i prościejszego w gruncie nad niego człowieka. Słodkiewicz nic, prócz hreczki i rubla, nie rozumiał: świata tyle znał, co się go między chatą chłopa a karczmą żydowską nauczyć można; z języka francuskiego tylko Monsiu i bon ton