Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Komedjanci.djvu/499

Ta strona została skorygowana.

— Ot, tak! to co innego! — zawołała. — Na psa urok! Kiedy się kochać będziecie, co wam kto zrobi, ciekawam? A tobym im oczy wydrapała! I taki się wam przywidziało, że ona wam źle życzy: ktoby Frani i Wacława nie kochał, toby był wart piekła!


Gdy tak jednostajnym trybem życie płynie w Palniku i w Denderowie, hrabia Zygmunt-August przysposabia się do kontraktów, namyślając się, czy mu wypadnie zachorować mocno lub nie na nadchodzący termin, gdy Sylwan szuka rozrywki w myślistwie i odnawia stare w garderobie hrabiny znajomości, Cesia snuje czarną przędzę przyszłości, a Ewelina w oknie wygląda przybycia męża, baron odjechał na czas jakiś do Galicji, a hrabina Eugenja zaczytuje się w romansach, z których już w życiu żadnego nie zrobi użytku, — pan sędzia Słodkiewicz niepomału myśleć zaczął o staraniu się o rękę Ceci. Ciągle sobie powtarzał:
— Co temu Smolińskiemu w głowie: jak zechcę, to się ożenię. Mam tysiąc dusz! Mam tysiąc dusz!
Wmówiwszy sobie, że to się udać może, sędzia jął się odważnie do przygotowań; a choć z rublem bardzo mu się było przykro rozstawać, zajrzał do woreczka, odżałował i począł ekwipowanie.
Wiedział tyle, że się w starym fraku i bryczką starać o hrabiankę nie wypadało. Oddajmy mu tę sprawiedliwość, że odważnem okiem spojrzał w przepaść wydatków, sobie dotąd nieznanych, a dziś nieuchronnych i koniecznych. Człowiekowi, który chodził w kożuszku i jeździł bryczyną, takie mnóstwo rzeczy potrzeba było! Kupił konie, koczyk, szory, przyjął służącego, a Moszka sprowadziwszy, przez tydzień się z nowego i starego obszywał, pewien, że wystąpi nadzwyczaj elegancko. Szczególniej rachował na jeden frak granatowy z guzikami żółtemi, który nazywał bon ton, i na granatową także z nad-