Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Komedjanci.djvu/508

Ta strona została skorygowana.

szłość własna, dziś z losem żony spojona, nie dozwala mi ofiar, na jakiebym się zdobył może, nie mając obowiązków. Sylwan i tak mi jest dłużny, co miałem, tom użył na kupno papierów, ulokowałem w bankach lub rozporządziłem tem ostatecznie.
— Ja wiele nie żądam, — rzekł hrabia — często jeden szczęśliwy obrót postawić może na nogi człowieka. Sylwan mnie zrujnował, kontrakty pod bokiem, a grosza nie mam w kasie.
— Jakież są żądania hrabiego? — spytał Wacław.
— Nadzwyczaj skromne, — odpowiedział Dendera — weźmiesz u mnie Ciemiernę w dwóchkroć lub skwitujesz mnie z tej sumy przed aktami, zaspokajając się honorowym skryptem prywatnym.
— Ciemierna może niewarta tyle, ale...
— Zmiłuj się, dla ciebie warta!
— Biorę więc Ciemiernę, — rzekł Wacław — nie patrząc i nie targując. Jest to grosz Frani, ale ja jej, co tu straci, zapewnię z mojego.
Hrabia ścisnął go za rękę z uczuciem, pierwszy raz w życiu postrzegłszy, że gdzie podstępna komedja na nic się nie przydała, tam otwarte postępowanie doprowadziło go wprost do celu, bez mozołu i zabiegów.
— I pożyczysz mi sto tysięcy gotówką — dodał Dendera, widząc, że z Wacławem szło tak łatwo.
— Nie mam ich...
— Nie masz? no! to mniejsza: o Ciemiernę kończym jutro, pójdzie echo, to mi w interesach pomoże.
— Rzecz skończona.
Z rozweseloną twarzą stary frant powrócił do domu. Znowu rozpoczął rachunki i już widział w nich większą dźwignienia się nadzieję. Przyszła mu na dobitkę myśl szczęśliwa szukania dóbr do nabycia dla Sylwana.
— Poślę po Smolińskiego, — rzekł — to papla, a głupi: przez niego się rozniesie, że majątek chcę kupić i ludzie mi się będą prosić z kapitałami, ale u nikogo nie wezmę! nie wezmę! Powiem, że z pieniędzmi nie mam i tak co robić!