— I wiesz pan zapewne, że jestem rodem z Lipska, że ojciec mój był jubilerem, że żona moja była córką bankiera, a córka jest wdową po księciu. Pozwalam panu rozgłosić to, gdy mu się podoba.
— A nacóżeście udawali to, czem nie jesteście?
— Byliśmy, czem jesteśmy, nic więcej; a w dodatku miło mi wyznać, żem najniższym pańskim sługą.
Baron ukłonił się i wyszedł, a Dendera nie miał już go czem gonić prócz przekleństwa.
Tegoż dnia Hormeyer kazał się przysposabiać ludziom swoim do podróży, a wiadomość ta silnie wstrzęsła całym Denderowem. Nie mówiąc już o stracie dochodów hrabiny Sylwanowej, szło o to, jak się przed ludźmi ze zniknienia jej wytłumaczyć!
Sylwana nie było w domu. Natychmiast kozak poleciał po niego z ustnem poleceniem, ażeby bez zwłoki się stawił, dla najpilniejszej sprawy. Nieprzywykły do posłuszeństwa czyjejkolwiek woli, młody hrabia na ten raz, jakby przeczuł potrzebę powrotu, siadł do powozu i pośpieszył do domu.
Zastał ojca, który, swoim obyczajem, po pierwszem wzruszeniu szukał już w głowie środków skorzystania z wypadku, który im groził.
— Słuchaj, Sylwanie, — zawołał w progu Dendera — nie mamy co skrywać przed sobą tego, co boli: potrzeba się naradzić i działać wspólnie. Baron Hormeyer wywozi twoją żonę.
— Niech ją wiezie! — obojętnie rzekł Sylwan. — A cóż mi to szkodzi?
— Co ty mówisz? Zrujnowaliśmy się na to ożenienie, które nam grosza nie dało: jeżeli jejmość ma ochotę umierać, a umrze pod naszemi prawami, weźmiesz po niej spadek legalny, siódmą i czwartą. Z siódmej się nie pożywisz, ale czwarta z klejnotów i sreber może nas podłatać. Oprócz tego, póki ona tu, mamy prawo do dochodów, a przyznam ci się, że tego potrzebujemy, bo źle jesteśmy w interesach.
— Źle w interesach? — spytał Sylwan. — Pierwszy raz to słyszę!
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Komedjanci.djvu/517
Ta strona została skorygowana.