Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Komedjanci.djvu/55

Ta strona została skorygowana.

oka, dwuznacznych słówek, przedłużała godziny nauki; ale wszystko nadaremnie.
W oczach ludzi traktowała go Cesia, jak hrabianka sługę; nie spoglądała nawet na niego, nie powiedziała mu grzecznego wyrazu, nie uśmiechnęła się nigdy, raziła często jeszcze gorzkiemi przycinki, a przed ojcem i matką szydersko odzywała się o nim. Nikt się też niczego z tej strony nie domyślał.
Ale co się działo w duszy Wacława, Bóg tylko jeden wiedział, a on drugi.


Ku wieczorowi tłumnie zaczęli się zjeżdżać goście. Wacław dla pospolitszych, Sylwan dla nieco dostojniejszych, dla najstarszych i najwięcej znaczących hrabia, stali z powitaniem, starając się ich wprowadzić, umieścić, poznajomić, jeśli było potrzeba, i połączyć z towarzystwem.
Mówiliśmy już, jak rozmaitego stanu, wieku i położenia towarzyskiego ludzie napływali w tym dniu uroczystym do Denderowa. W tym roku św. August był jeszcze świetniejszy niż kiedy. Hrabiowskie i książęce mitry, szlacheckie łysiny i wąsy w ogromnej zjechały się liczbie; nie brakło ani tancerzy, ani tancerek, ani graczy do „djabła“, ani preferansistów, ani gadułów, ani żadnego z tych żywiołów, które stanowią zabawę naszą na prowincji.
Nie wiem, czyście kiedy uważali, jak u nas dobitnie dzieli się każde liczniejsze społeczeństwo; nie stan tu, nie godność, ale osobiste usposobienia kierują tem powinowactwem wyborowem. Po godzinie szumnego natłoku, jak w płynie jednym zmieszane różne ingredjencje, poczynają osiadać warstwami ludzie z sobą pokrewni namiętnością. Naprzód kształcą się gronka nieliczne polityków, gadułów, gadułów-gospodarzy, z ludzi, co nie chcą lub nie mogą czem innem się zająć i językiem płacą za gościnę. Jest to klasa najcięższa i najpierwsza osiada na spodzie towarzystwa.