Dalej skupiają się młodzi ludzie, zmierzywszy się wprzód dobrze oczyma i wkrótce od wstępu o koniach, o dziewczętach, grze i hulance przełamią się w nowe klasyfikacje, rozdzielając się na stoły zielone, za krzesła kobiet, do fajkarni, do stajni, do kielicha. I tu uważać tylko, kto o kobietach nie mówił, pewnie przy nich zostanie; kto o kartach nie wspomniał, za niemi się pociągnie; kto kieliszka nie zdawał się wyglądać i poczyna od — „nie piję“, ten najdłużej mu dotrzyma.
Nim zabrzmi muzyka, już preferansowi, „nie tracąc czasu“, siadają do stołów, z godną lepszej sprawy gorliwością i zapałem niedorównanym. Za ich przykładem idą ryzykowniej si djabełkowicze, z których każdy przywiózł w bocznej kieszeni od fraka jakie tysiąc rubli na pastwę szatana: tysiąc rubli, którychby nie dał umierającemu z głodu.
Ale otóż poloneza zagrali: ten taniec, poważny jak pochód wojenny, jak procesja, a wesół jak stare czasy, rozpoczyna się. Młodzież wydziela się z łona różnych chwilowych powinowactw, by w sali tańców pozostać. Starzy, co za młodych uchodzićby radzi, pierwsi tu stają i dokazują tem mocniej, im silniej bolą ich zreumatyzowane nogi; żaden młokos, świeżo ze szkół puszczony, nie dorówna skocznością szpakowaciejącym tancerzom.
Po wieczerzy nareszcie skłonni do kielicha kryją się w kątek, by na pamiątkę Sasów i lepszych czasów upić się przyzwoicie, to jest tak, żeby przy swej sile dosiąść bryczki lub powozu i nie powalać kanap ani posadzek, co się niezawsze udaje, bo miarkę przebrać łatwo.
Wśród tego tłumu, gdzie wybór ludzi? — Ja nie wiem. Szukam go wszędzie, mijając wszakże stoliki kartowe, bo to nie wybór, ale wybiorki tylko być mogą; szukam i kręcę się napróżno. Rozmowy zwiastują dziwną czczość umysłową, straszną, bolesną: są to plotki polityczne, dowodzące, że ci panowie od arendarzy swych uczą się jeszcze dyplomacji; są to plotki
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Komedjanci.djvu/56
Ta strona została skorygowana.