ich czele weselsza niż kiedy Cesia. Było to przystojne, choć niepiękne, ściśle biorąc, dziewczę, kształtnych rysów, w których, choć charakteru i żywota brakło, było przecie jakieś niespokojne zajęcie; oczu małych, świegotliwych, ruchawych, noska małego i ładnego, kibici zręcznej, postawy wyuczenie dumnej, którą wzięła po babce i ojcu. Twarzyczkę jej pokrywała sentymentalna może, a niechybnie chorobliwa bladość.
Sylwan w czarnym fraku, białych rękawiczkach obcisłych niezwyczajnie, w werniksowanych bucikach, z lornetką w ręku, gdyż oddawna miał zły wzrok, a dobrą ochotę noszenia szkiełka, perorował już wśród salonu o równości stanów i kwestji socjalnej. Słuchali go jedni z dwuznacznym uśmiechem, drudzy z zagawronieniem, inni z podziwem, jako genjusza mierząc ciekawą duszą. Szczęśliwy to kraj, gdzie dość kilka słów cudzych, a szumnych, a jaskrawych, by zyskać opinję wielkiego człowieka, najpochlebniejsze przyjęcie i najgorętsze współczucia oznaki. Często nie trzeba więcej, tylko mówić tak, aby nas nie rozumiano i słowy ogromnemi, a odór, którego doznają, biorą wszyscy za działanie geniuszu. Dość być nic takim, jak wszyscy, żeby zostać znakomitym.
Hrabia z podniesioną głową, choć czoło jego myśl jakaś chmurzyła, zkolei, jako pilny gospodarz domu, obchodził towarzystwo swoje i, jednych klepiąc po ramieniu, drugich po brzuchu, tych całując, tamtych ściskając, innych witając tylko uśmiechem, poruszeniem głowy, poufałem podaniem ręki, częstował wedle stanu i smaku każdego. Co to tam było odcieni w jego mowie: pan, waćpan dobrodziej, asindziej, kochany pan, pan dobrodziej, serce, kochanie i spieszczone imiona leciały dobrane do barwy osób z łatwością i trafnością zadziwiającą.
Pomimo że powinien był cieszyć się z natłoku gości, Zygmunt-August Dendera ciężko tego dnia pracował; dowodził tego kroplisty pot na czole, wejrzenia niespokojne, zamyślenia chwilowe. Wśród swej pielgrzymki od stolika do stolika, od krzesła do krze-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Komedjanci.djvu/59
Ta strona została skorygowana.