Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Kordecki tom I.djvu/100

Ta strona została uwierzytelniona.

małéj twierdzy, gdy stolica i znaczniejsze grody opanowane już były. Z całéj Polski w téj chwili, jeden tylko niewielki kawałek Podgórza, pozostał wolny jeszcze od najazdów; a i tu choć nie było nieprzyjaciela, napaści na dwory, rabunki i rozprzężenie się społecznego porządku, co chwila stawało straszniejszém. Mało było ludzi, co nie wierząc w ostateczną zgubę, mieli jeszcze jakiekolwiek nadzieje i wyglądali spełnienia ich, to od wojsk z pod Wojnicza, to od nowego Chana, to od Elektora Brandeburskiego. Zimniejsi i rachujący po ludzku, ostateczny już przewidywali upadek Polski i jedyny dźwignienia się środek widzieli w Karolu Gustawie, od niego wyglądając oswobodzenia prowincij Buskich i Litwy.
Goniec przybyły do Przeora dniem wprzódy, zwiastował wreszcie, że już Szwedzi ku Częstochowie są w drodze. List przez nieznajomego przyjaciela pisany, dokładnie objaśniał, że Wittemberg najwięcéj podobno dla sréber klasztornych, z których, dla ujęcia sobie wojska polskiego bić chciano monetę na gotowe Kazimierzowskie stępie, polecił zająć Jasną-Górę. Wyznaczony był do tego blizki podobno krewny wodza naczelnego, Jererał Lejtnant Burchard Mil-