Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Kordecki tom I.djvu/102

Ta strona została uwierzytelniona.

kał po świecie, nim go sobie u Szwedów znalazł; wódz-najemnik, jakich wielu w XVII wieku wałęsało się po europejskich dworach, z trochą talentu wojskowego, a wielkiém rozumieniem o sobie, nadęty pochodzeniem o którém wysoko trzymał, przebiegł był wprzódy mnogie krainy, ofiarując swe posługi nadaremnie nie jednemu z monarchów. Był to człowiek miłéj powierzchowności, postawy pięknéj, wychowany starannie, i z rzemiosła swego wielojęzyczny, bo tułając się po świecie nauczył się po łacinie, po niemiecku, po włosku, (po czesku mówił z dzieciństwa), po polsku nawet umiał trochę, lecz tym językiem nie mówił, wzgardę dla niego okazując. W obejściu wielki pan, ujmujący i słodki, lub wzgardliwie dumny, za drzwiami łatwo szydził z tych, którym się kłaniał przed chwilą i grzeczności sypał; i na słowo jego w najmniejszéj rzeczy polegać nie było można. Wiara jego jak język, jak wszystko co wdziewał na siebie, tylko dla okoliczności, była mu środkiem, była płaszczem, nigdy przekonaniem i prawem. Jakiś czas bawiąc w Polsce, bo dzierżawił Wieliskie kopalnie w nadziei wielkich zysków, które go tu ominęły, okazywał się zrazu przyjacielem Polaków i gorliwym ka-