Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Kordecki tom I.djvu/168

Ta strona została uwierzytelniona.

— Panie półkowniku! — rzekł — wytłumaczcie mnie, stary jestem, pić nie mogę.
— Jenerale, dajcie pokój starcowi.
Dziewczęciu łzy w oczach stały, oburzona, zarumieniła się, i jakoby skoczyć chciała przeciw urągającemu szwedowi, tak zabłysły jéj oczy.
— Niech pije, — rzekł jenerał, — niech pije lurę którą nam dał, a jeśli nie spełni za zdrowie króla, to nieprzyjaciel, okuć go każę i za wojskiem powlokę....
— Pij pan, — mówił Sadowski — nie gniewaj go.
— Nie mogę pić i nie będę pił, — stanowczo odparł starzec prostując się i przyciskając ku sobie wnuczkę — wasz Karol Gustaw rabuś i najezdnik, ja go nie znam za pana.
Sadowski pogardliwie ruszył ramionami.
— Co on tam szczeka? — spytał Miller.
— Mówi, że stary i pić nie może.
— A co mi waży jego zdrowie! pij ślachcic polski, skurczypałka! — zagrzmiał śmiejąc się.
Starzec popchnął czarkę, którą mu nastawiał gwałtownie Miller, z oburzeniem niewysłowioném, które się wylało całe w jego spojrzeniu.