Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Kordecki tom I.djvu/17

Ta strona została uwierzytelniona.

posłów. Pobożny Jagiełło w lat kilkadziesiąt późniéj, stanowił swoje nadania, gdyż już sława Częstochowskiego obrazu rozszerzając się coraz głośniéj, nie tylko z Polski, ale ze sąsiedniego Szląska, Morawji, Pruss i Węgier, zwabiała tysiące pielgrzymów.
Jak niegdyś za Chrobrego, lud jeszcze świéżo z pogańskiego błędu do wiary przyszedłszy, zdjęty chciwością, napadał na świéżo założoną pustelnią, o bryle złota w niéj posłyszawszy; tak i tu znowu mnogość ofiar, rozgłos skarbów, wznieciły w ludziach zarażonych niewiarą Hussytów, a niewiele pojmujących świętości, żądzę rabunku i łupieży. Nieszczęściem swoi to nawet, pod imieniem Hussytów ukryci, zebrawszy włoczęgów i rabusiów z pogranicznych krajów, byli sprawcami tego napadu na Częstochowę. Niejaki Jakób Nadobny z Rogowa Działosza, Jan Kuropatwa z Łańcuchowa Sreniawita i inni jacyś, zebrawszy ciurów ze Szląska, z Czech i Morawji, w sam dzień Wielkiéj Nocy wpadli na Jasną-Górę nieobronną wówczas jeszcze i stojącą otworem bo nieobawiającą się napaści, tak ją zdawała się świętość obrazu osłaniać. Szukali oni skarbów, a znaleźli to tylko, co pobożność w ofierze złożyła na ołtarzu: