kielichy, krzyże, blachy okrywające cyprysową tablicę, i poświęcone naczynia kościelne. Jęli się więc tego rabusie i sam nawet obraz z ołtarza wydarłszy unieśli, zapewne dla bogatych jego sukni, których zerwać nie mogli: chcąc odbić blachy, szablami i rapirami cięli kilkakroć starożytny wizerunek; ale nie mogąc tego dokonać, nawet połamawszy deskę, rzucili ją i uciekli. Zbrodnia ta ukryć się nie mogła, dwaj naczelnicy i z nimi spólnicy ich, w więzieniu lub pod mieczem życie skończyli Poczciwi mnisi późniéj, niechcąc przypomnieniem występku kalać rodzin niewinnych, złożyli to na Hussytów; i choć Działosza i Sreniawa dowodziły napadem, wina spadła na inowierców.
Podanie mówi, że świętokradzcy wielkością swéj zbrodni przejęci, jakby obłąkani, czy to dla ciężaru jakim cudowny obraz na wóz rzucony od porwania się bronił, czy z innego powodu, o ziemię nim cisnąwszy, rozłupali go między Krowodrzą a Dżbowem; sami w większéj części nagłą śmiercią poginęli. Zakonnicy ochłonąwszy z przestrachu, biegli zapewne szukać śladu złoczyńców, gdy natrafili na obraz w błocie leżący i strzaskany. Dla obmycia świętego Wizerunku wytrysło źródło, gdzie późniéj
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Kordecki tom I.djvu/18
Ta strona została uwierzytelniona.