Wśród ciszy wznosił się z choru głos zakonników, śpiéw chwały, i jak wstęga rozwijał splotami jasnemi w powietrzu; dzwony biły radośnie, muzyka brzmiała, kadzidła sinemi kłęby leciały pod sklepienia... a szmer modlitwy z westchnieniem zmięszanéj w przestankach śpiewu, szumiał jak las stary o wschodzie słońca.
Wtém xiądz Kordecki wszedł na kazalnicę, pomodlił się i odezwał słowami pisma świętego:
„Melius est nos mori in bello, quam videre mala gentis nostrae et Sanctorum, sicut autem voluntas fuerit in coelo, sic fiat...“
Nie był to mówca owych czasów, napuszony i wyuczony; ale natchniony kapłan którego wymowa płynęła z serca strumieniem wezbranym; to też gdy zagrzawszy oziębłych, głos wzniósł do Matki Najświętszéj z błagalną modlitwą, do krwawych ran Jéj Syna, wszechmocność Bożą, wielkość i potęgę Pana panów malując, schylone głowy dźwignęły się wszystkie i zabiły serca... Żołnierze uczuli się mężnémi przeciwko tysiącom, starcy odmłodnieli odwagą, siła klasztorna wydała się w oczach wszystkich olbrzymią, bo ją zwiększyły zastępy aniołów, i nadzieja napełniła dusze zwątpiałych.
Po Mszy nastąpiły suplikacje, te wołania stra-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Kordecki tom I.djvu/195
Ta strona została uwierzytelniona.
195