Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Kordecki tom I.djvu/197

Ta strona została uwierzytelniona.
197

Była to uroczystość jedyna, i równie z mową przeora podniosła ducha w oblężonych; bo on ją także obmyślił. Jeszcze się nie skończył obchód, gdy nagle wszystek lud zastanowił się poglądając w stronę Częstochówki.
Wojsko szwedzkie zajmowało w téj chwili wioskę i poczynało rozsiewać się po wzgórzach, zapełniając jakby mrówiskiem ruchomém przed chwilą puste jeszcze drogi i pola. Na ten widok krzyk się wyrwał z piersi wszystkich; wszyscy poklękli, a Kordecki rozpoczął śpiéwać:

Przed oczy Twoje Panie...

Te pokutne wyrazy znalazły odgłos w sercach wszystkich; każdy uczuł, że ma co złożyć przed Bogiem i śpiewał gorąco przejęty. Orszak wśród bicia wszystkich dzwonów i odgłosów muzyki towarzyszącéj pieśni, powoli zsunął się nazad do kościoła, gdzie się miało dokończyć nabożeństwo.
Wszyscy rozeszli się wkrótce, jedni do mieszkań, drudzy w dziedzińce, inni na mury; a Kordecki spieszył rozstawiać ludzi, opatrywać działa, polecać jednym czujność, w drugich wlewać odwagę, weselem swém, pogodą twarzy i męztwem zbrojąc wszystkich.
Widok z murów był zajmujący i ożywiony;