Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Kordecki tom I.djvu/203

Ta strona została uwierzytelniona.
203

To więc z zimną krwią i założonémi rękoma patrzéć będziecie, jak z nami Szwedzi borukać się będą?
Towarzysz westchnął.
— Wstyd, wstyd, — dodał przeor, — mało wiary w nas! opuściliście ojca-króla, porzuciliście sprawę ojczyzny-matki, związaliście się z najezdnikami, jacyżeście synowie téj rzeczypospolitéj?
Wielkie widać było pomięszanie na twarzach posłów, gdy drugi bełkocząc począł prosić o zawieszenie broni, niewiedząc już z któréj beczki zacząć.
Kordecki spojrzał na Zamojskiego, który obok siedział, i do mowy gotować się zdawał; na Czarnieckiego potém, który tarł łysinę i wąsy targał niecierpliwie.
— Niechże panowie szwedzi ustąpią z folwarku, — odparł po chwili, — a my ognia dawać przestaniemy.
Spojrzeli po sobie towarzysze, jakby się radzili kto z nich pójdzie, i młodszy oddalił się szybko; drugi pozostał użalając się na swój los i położenie Polaków, usiłując przemówić do przytomnych i zbratać się z niémi; ale napróżno, bo