że dziecię dwa razy nie przestrzeżone, upadło z uczuciem przed obrazem Maryi, jakby wypraszając się śmierci, jakby modląc niewinną duszą za kraj, nad którym panować miało; ale Bóg nie chciał zostawić go na męczeństwo za żywota i po śmierci, na walkę z ludem i wspomnieniem; wziął je do siebie nim dotknęło korony ojców swoich, czystéj, smutnéj, świętéj, ale cierniem przeplecionéj.
Poprzednik Jana Kazimierza, był jednym z królów, którzy najwięcéj po sobie pamiątek zostawili w Częstochowie; kilka razy sam zwiedzał to miejsce, a dogorywający już na łożu śmierci, doznawszy ulgi w cierpieniach, słał tu jeszcze vota i modły dziękczynne — ostatnie. Umarł; po nim Jan Kazimierz słabą dłonią wziął ciężką puściznę. Jadąc na koronacyą, pobożny Jagiellonów potomek, nie minął obrazu Bogarodzicy; powtórnie potém, żonaty już, przyszedł po błogosławieństwo małżeństwa, które, wielkie poszanowanie całego narodu dla praw kościelnych, czyniło w oczach wszystkich nie ledwie występném. Wołano na Zygmunta III., że wziął siostrę po siostrze, więcéj jeszcze na Jana Kazimierza, gdy żonę brata, nie dawno mnichem
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Kordecki tom I.djvu/23
Ta strona została uwierzytelniona.