Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Kordecki tom I.djvu/240

Ta strona została uwierzytelniona.
240

— Za żołnierza zawsze wódz odpowiada — wrzucił Miecznik.
— Wojna! czasy takie! — kończył niezważając Kaliński — Powtarzam, Miller jest wódz wielki. Jego myślą, ubezpieczenie Polski od najazdów, bo taka wola dobrotliwego monarchy naszego Karola Gustawa — potrzebuje się tu umocnić na granicach Szląska i musi zająć Częstochowę, jedynie dla dobra całego kraju naszego. Poddanie się wasze jest nieuchronném, ale może być dwojakie: dobrowolne, a zatém łaskawe ze strony jego, lub zmuszone, więc gniewne i mściwe. Jeśli go rozdrażniemy...
— Nie mięszajmy spraw, panie starosto, — przerwał przeor poważnie, — raczcie mówić o nas z osobna...
Jakby niesłyszał, Kaliński ciągnął daléj.
— Jeśli go rozdrażnicie, stanie się srogim i nieubłaganym; ogniem i mieczem mścić się będzie. Parcere subjectis, sed debellare superbos, to prawidło wojenne. Wierzcie mi ojcowie, chwili niema do stracenia.
Wysłuchał téj mowy Kordecki dosyć cierpliwie, a gdy Kaliński skończył, odezwał się łagodnie.
— Jakim to prawem napadnięta została Czę-