Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Kordecki tom I.djvu/295

Ta strona została uwierzytelniona.
295

— A! biédna, toż ty była taka głodna! zawołała.
— Głodna! o! głodna! odpowiedziała Konstancja: ty nie wiész mój aniołku cóś mi dała z tym chleba kawałkiem: życie, pociechę, radość, szczęście....
— Jakto! czyż cię tu nikt nie pożałuje, niepokarmi? mówiła Hanna; przychodź tu codzień moja staruszko, a ja się z tobą moim podzielę chętnie, pomodlisz się za to za duszę mojéj matki, za dziada mojego zdrowie.
— Pomodlę się gorąco! pomodlę, — odparła żywo Konstancja, po ziemi pełznąc ku nogom dziewczynki, z wzrokiem w nię wlepionym jak w tęczę. — Będę się modlić u Matki Boskiéj ołtarza, że wam szczęście i spokój wymodlę.....
— Dziad bardzo mi słaby, — mówiła daléj Hanna, — na nogi zapada coraz gorzéj, smutny, popłakuje często, a tu jeszcze i strach ciągły nie pomoże mu.
— Matka Boża was pocieszy.
— A! ale mnie tam wołają! odwróciła się Hanna.
— Pozwolisz mi przyjść jutro, — zawołała żebraczka, — pozwolisz złoty aniołeczku, nie dla chleba, ale....