Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Kordecki tom I.djvu/303

Ta strona została uwierzytelniona.
303

szliśmy się na myśl jedną, z tą różnicą, żem ja jeszcze strategicznie rozważał i plany kreślił, gdy myśl ta już z serca waszego wybiegła żywa i calusieńka... Plan wyśmienity — No! a zkądże uczyniemy wycieczkę?
— Ze wschodniéj strony, przez fórtkę wschodnią — rzekł Czarniecki, — obejdę oddział, który leży naprzeciw Częstochówki i tył im zajmę.
— Przewybornie! a teraz de executione radźmy, panie Pietrze, przerwał Zamojski, wszak pójdziemy z ochotnikiem, któż wodzem, kto żołnierzem, i wiele nas?
W tém przeor im przerwał.
— Do takiéj imprezy nie bierzcie — jeno tych co się sami nastręczą; komu Bóg natchnie iść, niech idzie, nie zapraszać nikogo, ja z murów patrzeć, żegnać i modlić się będę, a nie wstanę dopóki Bóg mi was nie powróci, mężne dzieci sławnéj matki!
Natychmiast wśród łoskotu wystrzałów, i muzyki brzmienia, mięszających się z sobą, poszli panowie dowódzcy zbierać głosy na wycieczkę.
W początku zamiar ten kilkuset śmiałków, w obec kilku tysięcznego nieprzyjacielskiego wojska, zdawał się tak zuchwały, tak dziwny, tak