wiem, — ciągnęła daléj żebraczka — który tu xiądz najlepszy do dyscypliny, to xiądz Paweł; do spowiedzi nie ma lepszego jak x. Milecki, nałaje to prawda, ale tak sumienie wypatroszy jak potrzeba... a do...
— Ale dajże mi pokój babo! — krzyknął Kaliński z gniewem.
Brat Paweł, umierał ze śmiechu pragnąc go utaić, baba nie puszczała posła.
— Już niech każdy poświadczy, że prawdę mówię — wołała — brat Paweł dyscyplinuje siebie dobrze, a coby to dopiéro było, jakby się do cudzych pleców dobrał. Od tegobym życzyła j. w. szwedowi rozpocząć nawrócenie.
Kaliński wytrzymać nie mógł, i spieszniéj coraz pędził korytarzem, ale żwawiéj jeszcze biegła przodem żebraczka.
— Nawrócicie się, nawrócicie, to wam z oczów patrzy, — wołała ciągle — nie wstydźcież się, toć to nie grzech! tylko co prędzéj to lepiéj bo widzę że wam wśrodku djabeł siadł, i wierci i kręci; jeśli go nie wypędzą, to was rozedmie w niwecz... dla djabła nie ma lepszego sposobu nad dyscyplinę...—
Brat Paweł buchnął ogromnym śmiechem niemogąc go już utaić, a Kaliński łajał, ale wtém
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Kordecki tom I.djvu/337
Ta strona została uwierzytelniona.
337