Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Kordecki tom I.djvu/346

Ta strona została uwierzytelniona.
346

— Od Zygmunta III — mówił poważnie Kaliński, — którego na tron powołało przywiązanie nasze do krwi Jagiellońskiéj, przywiązanie tak ślepe żeśmy jéj szukali w zmięszanéj z inną, byle choć kroplę jéj mieć na tronie; wszystko szło opak i na zgubę. Zygmunt III-ci był obcy, nigdy się nie stał naszym, nigdy nie zjednoczył z Polską; obcy umysłem, sercem, nałogami, niewczesném lub nieumiejętném ubieganiem się za władzą absolutną, wywołał opór, niesnaski, rozdwojenia i piérwszy skłonił nas ku upadkowi. Władysław IV trzymał jeszcze ręką silną, ale niepewną tego co czyniła, na pochyłości góry, losy państwa; Jan Kazimierz ze swą niestałością, ze swym płochym umysłem, do ostatka nas przywiodł. Stan kraju okropny: Car z jednéj, Szwed z drugiéj, Kozacy właśni poddani z trzeciéj, szarpią nas strony; w środku zamęt nierozplątany. Komuż to wszystko przypisać jeżeli nie jemu?
— Samym sobie! — przerwał Przeor — sobie tylko! cóż winien monarcha, któremu nieustannie wiążą ręce, pod pozorem by ich na własnych poddanych nie użył. Który pogląda tylko zkąd mu zawieje rokosz i wojować musi nie z nieprzyjacielem tylko, ale z poddanemi swemi. Da-