Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Kordecki tom I.djvu/35

Ta strona została uwierzytelniona.

zapukano w sposób naglący; dozwalając wnijść, złożył kapłan książkę z westchnieniem jak gdyby bolał, że go z lepszego świata, odrywano na ziemię, i spójrzał na obraz ukrzyżowanego, niby go prosząc o posiłek i radę.
W tém wszedł xiądz Piotr Lassota zakonnik, z kilką listami i ucałowawszy rękę przełożonego, jak to dawniéj było we zwyczaju dla przypomnienia posłuszeństwa, oddał mu je milczący, ale z twarzą widocznie strapioną i zamgloną smutkiem. Xiądz przeor spójrzał na pieczęcie i zapisy, nie śpieszył z rozpieczętowaniem i usiadł.
Był to średniego jeszcze wieku człowiek, wzrostu miernego i twarzy wcale niebohatérskiéj; rysy jego znamionowały tylko silną duszę, charakter nie ugięty i rozum jasny; dobroduszna łagodność łączyła się w nich z męztwem i wytrwałością. Siwe źrenice bystro spoglądały wprost na każdego, me schylając się przed nikim, nie obawiając śledczego badania, same wnikając w głąb duszy; nad niemi brew gęsto zarosła już siwieć poczynała. Czoło miał szerokie, zorane kilką poprzecznemi marszczkami, które raczéj wiek i praca niż troska zakreśliły: usta rumiane i szeroko roztwarte miały ten wy-