wiłem, tom rzekł z pobudki głosu wewnętrznego, który wyraźnie odzywa się do mnie — Stań i walcz a zwyciężysz. A oto Labarum moje, rzekł wskazując na obraz Matki Boskiéj wiszący na ścianie. In hoc signo vinces.
Taka była potęga wyrazu oczów i twarzy Przeora, gdy słowa te wymawiał, że wszyscy uczuli się niemi dźwignieni i podbudzeni, wyrobiło się męztwo w sercach wszystkich; jeden pan Paweł gospodarz ów wielki co istotnie zbyt patrzał na ziemię, nie doścignął sercem bohaterskiego zapału kapłana. Stary Bogdański nawet odmłodniał i łzy mu się w oczach zakręciły, postąpił kilka kroków w milczeniu, przyszedł i ucałował z przejęciem drżącą rękę Kordeckiego.
— Tak jest, kończył przeor poglądając na zmianę jakiéj dokazał kilką słowami. Mamże oddać w ręce inowierców miejsce oblane tylą łzami świętemi, wsławione cudami tylą, gdzie Bóg tyle łask na naród nasz zlewa; gdzie monarchowie nasi szukali tylekroć pomocy i składali ofiary, gdzieśmy przywykli podnosić wszyscy wzrok błagalny od kolebki do zgonu we wszystkich potrzebach naszych? Nie! nie! myśmy tu postawieni na straży; dość nieszczęścia że święty wizerunek pokłuły strzały Tatarów, pocięły
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Kordecki tom I.djvu/57
Ta strona została uwierzytelniona.