Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Kordecki tom I.djvu/70

Ta strona została uwierzytelniona.

Janowi Kazimierzowi, nie godzi się nam łamać i lekce ważyć przysięgi. Mamyż, gdy na nas oczy kraju całego są obrócone, gdy wszyscy wyglądają ztąd cudu aby się nim pokrzepić, ustąpić ocalając życie, a zostawić miejsce święte jako gniazdo próżne, na łożysko heretyckiéj gawiedzi, by je niezastygłe jeszcze, bluźnierczą mową i sromotnemi czyny splamili? Święty to obraz, święty stół, bracia moi, ale uświęcona nim przez wieki Jasna-Góra, równie dla nas drogą być powinna. Tu walczyć, tu stać, i tu jeśli wola Boża, zginąć nam przystoi.
Xiądz Piotr Lassota skłonił głowę i nic nie odpowiedział, a dalsi ojcowie wotowali raczéj za przeorem, niż za nim. Kilku tylko jeszcze, z innych powodów, przypominając słabość miejsca, niedostateczne środki obrony, radzili wytargować sobie jak najkorzystniejsze warunki u Karola Gustawa, posłać wcześnie do Wütemberga, do Horna, do przyjaznego dawniéj miejscu świętemu Wejharda i przewlekając poddanie, czekać dalszych wypadków.
Gdy głosy zebranemi zostały, okazało się, że znaczna większość była za ukryciem bezpieczném a niezwłoczném obrazu świętego i za obroną do ostatka Jasnéj-Góry. Z radością widoczną ob-