Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Kordecki tom I.djvu/94

Ta strona została uwierzytelniona.

nity, nie na sposób pana Pawła Warszyckiego, który w gospodarstwie grosz tylko widział, ale z potrzeby pracy, z zamiłowania wioski i roli. Lud kochał i był od niego kochanym jak ojciec. A choć trzymał wszystkich w ryzie, każdy mu oddawał sprawiedliwość, że nigdy nawet pospieszném słowem, niesłusznie nie zgromił. Prawo znał także na palcach i czyś go zaczepił z kanonicznego, czy z rzymskiego, czy z krajowego, czy nawet z Saxona, nie wywiódł go w pole lada kauzyperda. Nie lubił wprawdzie pieniactwa, bo mu święta zgoda nad wszystko była miłą, ale czuł to, że jako obywatel kraju, prawa jego znać był powinien. A w życiu codzienném acz poważny i umiejący okazać, że znał godność swoją, przyjacielski był i miły, że się bracia ślachta Sieradzianie posiekaćby za niego dali. Miał tylko jedną wadę, jeśli się to owemi czasy wadą nazwać mogło, a z niéj jeszcze u ludzi na chlubę sobie zarabiał; był wymowny, lubił sam przysłuchiwać się swoim figurom retorycznym i chętnie może do zbytku prawił oracje, byleby się zręcznostka nadarzyła. Wymowa jego była wyszukaną i najeżoną przypomnieniami, to też jéj kwoli spisywał w swéj księdze co tylko piękniejszego w tym rodzaju spotkać mu się trafi-