Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Kordecki tom II.djvu/108

Ta strona została uwierzytelniona.
108





VIII.

Braciszek Paweł na bramie pacierz odmawiał klęczący, gdy ujrzał z żołnierzem szwedzkim, na powrozie wiedzionego xiędza Błeszyńskiego, bladego i ledwie mogącego utrzymać się na nogach; po sukni nawet znać było co wycierpiał, bo na niéj i błoto i sznury i szarpanie żołnierzy, zostawiły ślady. Jak gdyby Bóg wysłuchał gorącéj jego modlitwy, bo się właśnie z innémi na tę intencją modlił; ukazał się xiądz Błeszyński. Poskoczył braciszek otworzyć, ale osmutniał zobaczywszy, że Błeszyński był sam jeden i w takim opłakanym sianie.
— A! wracacie dzięki Bogu! — rzekł wznosząc ręce, — biegnę z tą wesołą nowiną do xiędza przeora, gdzież ojciec Zacharjasz?