Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Kordecki tom II.djvu/109

Ta strona została uwierzytelniona.
109

— Nie cieszcie się bardzo z mojego powrotu, bracie Pawle! — rzekł xiądz, — wróciłem tylko posłem szwedzkim.... a ojciec Zacharjasz został między niewiernémi.
— Jakto? więc... więc was jeszcze nie uwolnili?
— Daj mi odetchnąć! — i rzucił się przybyły na ławę w izdebce fórtjana. — A! bodaj to, — rzekł, — bodaj każdemu swojém się parać! Jakże mi żal tych chwil spokojnych, w celi mojéj spędzonych, w chórze, w kościele... życie zakonne to raj ziemski, trzebaż nam je było zamienić na wojnę i walki...
— A! cicho! cicho! — odrzekł brat Paweł z prostotą i zapałem dziecięcia — jeszcze kto usłyszy, że narzekacie! To xiądz przeor kazał... i na chwałę Matki Boskiéj cierpiémy; co tu szemrać, nie rozpaczajcie, wrócą czasy spokojne. A możebyście się czém posilili?
Ale xiądz Błeszyński spuścił głowę i milczał, spoczywał... Jeszcze wrzawa obozu tętniła mu w uszach, jeszcze ten tłum szalony wirował mu przed oczyma, i zdało mu się że go któś szarpie, że go wiodą... Mimo tych mar strasznych, znużenie było tak wielkie, że usnął siedząc. Zobaczył to brat Paweł i posłał dać